Rozdział 1
Siedziałam na drewnianej ławce w londyńskim parku. Rozglądałam się dookoła i podziwiałam uroki przyrody. Przeniosłam swój wzrok na pewną dziewczynkę. Śmiała się, a w jej oczach widać było iskry radości. Rozglądała się i dalej śmiała. Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech. Przyglądałam się jej z lekkim uśmiechem, ale gdy zauważyłam kto był powodem tej radości z twarzy zszedł mi uśmiech. W sercu poczułam lekkie ukłucie. Była tam wraz z ojcem, który za wszelką cenę chciał by jego córka była szczęśliwa. Spuściłam głowę i przymknęłam powieki.
Jej śmiech roznosił się po całej sali. Tańczyła i próbowała nie zważać na ojca, który nagrywał każdy jej ruch.
- Tato przestań!- krzyknęła przez śmiech dziesięciolatka. Jej ojciec cały czas ją rozśmieszał, przez co dziewczynka myliła kroki baletowe.
- Ale tata nic nie robi. - bronił się 33-latek. Uśmiechał się na widok swojej rozweselonej córki. Od zawsze była oczkiem w jego głowie. Jedyna córka. Kiedy się smuciła za wszelką cenę próbował ją rozweselić.
- Tato bo mi nie wyjdzie- dalej wymawiała słowa przez śmiech, ale usilnie próbowała nie skupiać się na minach swojego ojca. Przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech. Otworzyła je po chwili i już sekundę później wykonywała swoją choreografię. Jej ojciec nagrywał ją z lekkim uśmiechem. Był z niej dumny, a ona o tym wiedziała.
Otworzyłam oczy, a na policzku poczułam coś mokrego. Zatarłam to opuszkami palców. Nie miałam zamiaru płakać. Wypłakałam się przez ostatnie kilka miesięcy. Każdy dzień przynosił nową porcję łez.
***
Weszłam do budynku i zaczęłam rozglądać się w celu znalezienia pewnej osoby. Rozglądałam się i nerwowo stawiałam każdy krok. Czułam jak moje ciało drga.
- Brad!- krzyknęłam gdy zauważyłam znaną mi sylwetkę. Brunet słysząc mój krzyk odwrócił się do mnie i chytrze uśmiechnął.
- Kogo my tu mamy. - powiedział, a na twarzy dalej widniał ten sam uśmiech. - Moja ulubiona klientka.
- Zamknij się i dawaj towar. - powiedziałam zniecierpliwiona. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął z kieszeni pakunek. Sama sięgnęłam do swojej i wyjęłam pieniądze. Wymieniliśmy się tym, a ja następnie odwróciłam się i ruszyłam ku wyjściu. Wyszłam z budynku i uśmiechnęłam widząc w ręce torebeczkę. Schowałam ją do kieszeni i poszłam w kierunku domu Jess.
Zapukałam do drzwi i czekałam aż moja przyjaciółka mi je otworzy. Włożyłam ręce w kieszeni płaszcza i patrzyłam w płytę drzwi.
- Witaj Alison - ujrzałam w progu Lolę. Przyjrzała mi się i westchnęła.
- Hej Lola - powiedziałam i czekałam aż mnie wpuści. Dziewczyna to zrobiła, ale kiedy przechodziłam obok niej zatrzymała mnie ręką.
- Znów? - zapytała, a ja przymknęłam powieki. - Znów to zrobiłaś? - powiedziała rozczarowanym tonem. Spojrzałam na nią i jedynie wzruszyłam ramionami. Minęłam ją i ruszyłam w stronę pokoju przyjaciółki. Kiedy je otworzyłam moim oczom ukazał się nie za miły widok.
- Boże ogarnijcie się trochę, rodzice są w domu. - powiedziałam, a Jess i Alex błyskawicznie się od siebie odsunęli. Dziewczyna poprawiła koszulkę i zapięła zamek od spodni, a chłopak nerwowo zapiął koszulę.
- Wiesz oni chociaż pukają- powiedział wrednie Alex. Obdarzyłam go nienawistnym spojrzeniem i usiadłam na fotelu.
- Alex zostaw nas same - powiedziała Jess, a kiedy on nie chciał tego zrobić obdarzyła go takim samym spojrzeniem. Kiedy chłopak wyszedł spojrzała na mnie z rozczarowaniem.
- Znów? - zadała to samo pytanie co siostra, a ja wywróciłam oczyma. - Alison zrozum, że nie możesz tego robić. - powiedziała podniesionym tonem, a ja położyłam nogi na stoliku.
- Pieprzy mnie to co mogę, a co nie mogę. - powiedziałam wyjmując z kieszeni fajki. Zapaliłam jedną i wydmuchnęłam dym prosto na jej twarz kiedy chciała mi je zabrać.
- Twój ojciec...- zaczęła, ale ja jej przerwałam.
- Mojego ojca już nie ma. Jest tylko marmurowa płyta z jego imieniem. - powiedziałam zaciągając się, a ona spojrzała na mnie smutno.
- Alison on by tego nie chciał. - ciągnęła dalej zabierając mi papierosa.
- Wiesz...go nie obchodziło, że nie chciałam by tam jechał. Czułam, że coś się stanie, a on? Zwykłe: będzie dobrze córeczko. - powiedziałam, a mój głos w pewnym momencie się załamał.
- Alis...- spojrzałam na nią ze łzami w oczach i zabierając moją torebkę z fotela szybko wyszłam z pomieszczenia, a następnie z domu.
Szłam, a z moich oczu lały się łzy. Tak wpadłam w to bagno. W coś co jeszcze niedawno uznawałam za niemożliwe. W narkomanie. Po feralnym wypadku mojego ojca, sięgnęłam po to świństwo. Najpierw tylko na spróbowanie, a nim się obejrzałam byłam już uzależniona. Przez to zmieniłam się nie do poznania. Chciałam przestać cierpieć. Czy przestałam? Nie
***
Siedziałem u siebie i oglądałem jakieś stare zdjęcia z dzieciństwa. Uśmiechałem się pod nosem przez wracające wspomnienia.
Wziąłem w ręce jedno ze zdjęć i uważnie mu przyjrzałem. Byłem na nim dziewięcioletni ja i siedmioletnia dziewczynka. Miała piękne brązowe włosy za ramię, a jej oczy były brązowe jak mleczna czekolada. Od razu włączyłem laptopa i nagranie na które trafiłem kilka tygodni temu. Obejrzałem je znów dokładnie i porównałem tańczącą dziewczynkę do postaci na zdjęciu. Tak... to była ta sama osoba. Moja mała Alison. Która już nie jest taka malutka. Z opowiadań cioci wynika, że ta dziewiętnastolatka po śmierci mojego wuja, a zarazem chrzestnego załamała się. To już nie ta sama dawna Alison.
- Co tak oglądasz? - za plecami usłyszałem głos mojego współlokatora, a także przyjaciela.
- Zdjęcia i filmy z przeszłości. - powiedziałem dalej patrząc na laptopa. Jake podszedł do laptopa i przyjrzał tańczącej dziewczynce.
- Wow. Mała dała czadu. - powiedział z lekkim uśmiechem- znasz ją? - zapytał spoglądając na mnie.
- Tak, to moja kuzynka.- oznajmiłem i przewinąłem na nagranie sprzed 3 lat.
- To ta sama dziewczyna? - powiedział ze zdziwieniem, a ja pokiwałem twierdząco głową. - Wow. Ma talent. Musi być dobrą tancerką. - Jake zna się na tym. Jego ojciec był sławnym choreografem, a on sam tańczy. Tak samo jak ja, ale mi daleko do niego.
- Była. - powiedziałem wstając i kładąc pudełko ze zdjęciami z powrotem na półkę.
- Co? - zapytał niepewnie, z pewnością dlatego, że moja odpowiedź zabrzmiała tak, jakbym oznajmił, że owa dziewczyna nie żyję.
- Nie, nie umarła. Żyję, ale nie zamierza więcej tańczyć. - oznajmiłem ze zrezygnowaniem.
- To szkoda. Bo marnuje talent - oznajmił patrząc dalej w monitor laptopa, a ja rzuciłem w niego poduszką.
- Przestań się ślinić, to moja kuzynka i mieszka miliony kilometrów stąd. - oznajmiłem, a on już zaczął się tłumaczyć.
- Co? Po prostu....ma talent i to wielki.
- Tak, a ci gały wychodzą na jej widok. - oznajmiłem ze śmiechem i minąłem go.
- Pfff - usłyszałem za sobą.
***
OMG, kurde co ja napisałam. Wiem, zawiedliście się na tym na górze...... Pisałam to tydzień. Ostatnio znów moje życie..... po prostu mam trudne chwile znów. Teraz nie z mojej winy, ale z winy świata zewnętrznego.
Okej nie będę was nudziła. Do następnego :*
Pa
Jej śmiech roznosił się po całej sali. Tańczyła i próbowała nie zważać na ojca, który nagrywał każdy jej ruch.
- Tato przestań!- krzyknęła przez śmiech dziesięciolatka. Jej ojciec cały czas ją rozśmieszał, przez co dziewczynka myliła kroki baletowe.
- Ale tata nic nie robi. - bronił się 33-latek. Uśmiechał się na widok swojej rozweselonej córki. Od zawsze była oczkiem w jego głowie. Jedyna córka. Kiedy się smuciła za wszelką cenę próbował ją rozweselić.
- Tato bo mi nie wyjdzie- dalej wymawiała słowa przez śmiech, ale usilnie próbowała nie skupiać się na minach swojego ojca. Przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech. Otworzyła je po chwili i już sekundę później wykonywała swoją choreografię. Jej ojciec nagrywał ją z lekkim uśmiechem. Był z niej dumny, a ona o tym wiedziała.
Otworzyłam oczy, a na policzku poczułam coś mokrego. Zatarłam to opuszkami palców. Nie miałam zamiaru płakać. Wypłakałam się przez ostatnie kilka miesięcy. Każdy dzień przynosił nową porcję łez.
***
Weszłam do budynku i zaczęłam rozglądać się w celu znalezienia pewnej osoby. Rozglądałam się i nerwowo stawiałam każdy krok. Czułam jak moje ciało drga.
- Brad!- krzyknęłam gdy zauważyłam znaną mi sylwetkę. Brunet słysząc mój krzyk odwrócił się do mnie i chytrze uśmiechnął.
- Kogo my tu mamy. - powiedział, a na twarzy dalej widniał ten sam uśmiech. - Moja ulubiona klientka.
- Zamknij się i dawaj towar. - powiedziałam zniecierpliwiona. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął z kieszeni pakunek. Sama sięgnęłam do swojej i wyjęłam pieniądze. Wymieniliśmy się tym, a ja następnie odwróciłam się i ruszyłam ku wyjściu. Wyszłam z budynku i uśmiechnęłam widząc w ręce torebeczkę. Schowałam ją do kieszeni i poszłam w kierunku domu Jess.
Zapukałam do drzwi i czekałam aż moja przyjaciółka mi je otworzy. Włożyłam ręce w kieszeni płaszcza i patrzyłam w płytę drzwi.
- Witaj Alison - ujrzałam w progu Lolę. Przyjrzała mi się i westchnęła.
- Hej Lola - powiedziałam i czekałam aż mnie wpuści. Dziewczyna to zrobiła, ale kiedy przechodziłam obok niej zatrzymała mnie ręką.
- Znów? - zapytała, a ja przymknęłam powieki. - Znów to zrobiłaś? - powiedziała rozczarowanym tonem. Spojrzałam na nią i jedynie wzruszyłam ramionami. Minęłam ją i ruszyłam w stronę pokoju przyjaciółki. Kiedy je otworzyłam moim oczom ukazał się nie za miły widok.
- Boże ogarnijcie się trochę, rodzice są w domu. - powiedziałam, a Jess i Alex błyskawicznie się od siebie odsunęli. Dziewczyna poprawiła koszulkę i zapięła zamek od spodni, a chłopak nerwowo zapiął koszulę.
- Wiesz oni chociaż pukają- powiedział wrednie Alex. Obdarzyłam go nienawistnym spojrzeniem i usiadłam na fotelu.
- Alex zostaw nas same - powiedziała Jess, a kiedy on nie chciał tego zrobić obdarzyła go takim samym spojrzeniem. Kiedy chłopak wyszedł spojrzała na mnie z rozczarowaniem.
- Znów? - zadała to samo pytanie co siostra, a ja wywróciłam oczyma. - Alison zrozum, że nie możesz tego robić. - powiedziała podniesionym tonem, a ja położyłam nogi na stoliku.
- Pieprzy mnie to co mogę, a co nie mogę. - powiedziałam wyjmując z kieszeni fajki. Zapaliłam jedną i wydmuchnęłam dym prosto na jej twarz kiedy chciała mi je zabrać.
- Twój ojciec...- zaczęła, ale ja jej przerwałam.
- Mojego ojca już nie ma. Jest tylko marmurowa płyta z jego imieniem. - powiedziałam zaciągając się, a ona spojrzała na mnie smutno.
- Alison on by tego nie chciał. - ciągnęła dalej zabierając mi papierosa.
- Wiesz...go nie obchodziło, że nie chciałam by tam jechał. Czułam, że coś się stanie, a on? Zwykłe: będzie dobrze córeczko. - powiedziałam, a mój głos w pewnym momencie się załamał.
- Alis...- spojrzałam na nią ze łzami w oczach i zabierając moją torebkę z fotela szybko wyszłam z pomieszczenia, a następnie z domu.
Szłam, a z moich oczu lały się łzy. Tak wpadłam w to bagno. W coś co jeszcze niedawno uznawałam za niemożliwe. W narkomanie. Po feralnym wypadku mojego ojca, sięgnęłam po to świństwo. Najpierw tylko na spróbowanie, a nim się obejrzałam byłam już uzależniona. Przez to zmieniłam się nie do poznania. Chciałam przestać cierpieć. Czy przestałam? Nie
***
Siedziałem u siebie i oglądałem jakieś stare zdjęcia z dzieciństwa. Uśmiechałem się pod nosem przez wracające wspomnienia.
Wziąłem w ręce jedno ze zdjęć i uważnie mu przyjrzałem. Byłem na nim dziewięcioletni ja i siedmioletnia dziewczynka. Miała piękne brązowe włosy za ramię, a jej oczy były brązowe jak mleczna czekolada. Od razu włączyłem laptopa i nagranie na które trafiłem kilka tygodni temu. Obejrzałem je znów dokładnie i porównałem tańczącą dziewczynkę do postaci na zdjęciu. Tak... to była ta sama osoba. Moja mała Alison. Która już nie jest taka malutka. Z opowiadań cioci wynika, że ta dziewiętnastolatka po śmierci mojego wuja, a zarazem chrzestnego załamała się. To już nie ta sama dawna Alison.
- Co tak oglądasz? - za plecami usłyszałem głos mojego współlokatora, a także przyjaciela.
- Zdjęcia i filmy z przeszłości. - powiedziałem dalej patrząc na laptopa. Jake podszedł do laptopa i przyjrzał tańczącej dziewczynce.
- Wow. Mała dała czadu. - powiedział z lekkim uśmiechem- znasz ją? - zapytał spoglądając na mnie.
- Tak, to moja kuzynka.- oznajmiłem i przewinąłem na nagranie sprzed 3 lat.
- To ta sama dziewczyna? - powiedział ze zdziwieniem, a ja pokiwałem twierdząco głową. - Wow. Ma talent. Musi być dobrą tancerką. - Jake zna się na tym. Jego ojciec był sławnym choreografem, a on sam tańczy. Tak samo jak ja, ale mi daleko do niego.
- Była. - powiedziałem wstając i kładąc pudełko ze zdjęciami z powrotem na półkę.
- Co? - zapytał niepewnie, z pewnością dlatego, że moja odpowiedź zabrzmiała tak, jakbym oznajmił, że owa dziewczyna nie żyję.
- Nie, nie umarła. Żyję, ale nie zamierza więcej tańczyć. - oznajmiłem ze zrezygnowaniem.
- To szkoda. Bo marnuje talent - oznajmił patrząc dalej w monitor laptopa, a ja rzuciłem w niego poduszką.
- Przestań się ślinić, to moja kuzynka i mieszka miliony kilometrów stąd. - oznajmiłem, a on już zaczął się tłumaczyć.
- Co? Po prostu....ma talent i to wielki.
- Tak, a ci gały wychodzą na jej widok. - oznajmiłem ze śmiechem i minąłem go.
- Pfff - usłyszałem za sobą.
***
OMG, kurde co ja napisałam. Wiem, zawiedliście się na tym na górze...... Pisałam to tydzień. Ostatnio znów moje życie..... po prostu mam trudne chwile znów. Teraz nie z mojej winy, ale z winy świata zewnętrznego.
Okej nie będę was nudziła. Do następnego :*
Pa